TRYLOGIA STRACEŃCÓW

Trylogia Straceńcy czyli VIII, IX i X tom z serii Duchy Gaunta autorstwa Dana Abnetta.

Czytanie rozpoczęłam dość nietypowo, bo od trzeciego tomu, ale już po kilkudziesięciu stronach pomyślałam, że to nie ma sensu – po prostu musiałam wiedzieć co było wcześniej – i zamówiłam dwa poprzednie. To był strzał w dziesiątkę.

Dla wszystkich, którzy nie czytali jeszcze tej serii, zaznaczam, że moja opowieść o Duchach Gaunta może zawierać spoilery i niecenzuralne wyrazy.

Zdradziecki Generał”

Wyobraźcie sobie planetę opanowaną przez Chaos, gdzie ludzie są wyłącznie narzędziem, w razie potrzeby mięsem. Planetę, która marzy o wolności i pozbyciu się skazy. Gdy ruch oporu odbiera Imperialny przekaz o desancie sił imperialnych na planecie, sądzą, że wyzwolenie jest blisko. Niestety nic bardziej mylnego. Misja Duchów jest daleka od ratowania planety. Gaunt i jego Duchy mają tylko odnaleźć i zabić człowieka, który wpadł w ręce wroga.

Muszę przyznać, że pierwszy tom serii – „Zdradziecki Generał” – przeczytałam z zapartym tchem. Zawsze zastanawiałam się, jak mogłoby przebiegać życie na opanowanej przez Chaos planecie, a ta książka doskonale to pokazuje. To nie tylko codzienna walka z wrogiem, ale walka z samym sobą o własną duszę, a to o wiele trudniejsze.

„Wszyscy go zobaczyli. Potężnie zbudowanego, brodatego mężczyznę, stojącego obok cysterny z wężem tłoczącym paliwo w jednej ręce i szlugiem w drugiej. Cały lśnił, jakby sam również oblał się paliwem.

– Tak jest – wyszczerzył się Brostin. – Zgadnijcie, co na obiad! Zaciągnął się po raz ostatni i pstryknął palcami.

Niedopałek dwukrotnie przekoziołkował w powietrzu.

A potem dwieście metrów szosy stanęło w ogniu”.

Gereon zmienia ludzi, w wypadku Duchów można powiedzieć, że zahartował zarówno charaktery jak i dusze. Żyjąc w ciągłym zagrożeniu, polegając wyłącznie na sobie i niewielkich siłach Ruchu oporu udaje się w końcu wykonać misję, ale Duchy nie mają jak liczyć na ratunek. Od początku wiedzieli, że nie przybędzie po nich żaden ewakuacyjny statek. Nie pozostało im nic innego jak razem z nowymi towarzyszami dalej walczyć ramię w ramię o wyzwolenie planety.

Ostatni rozkaz”

Mija kilka lat. Ruch oporu urósł na tyle w siłę, że udało się zorganizować ucieczkę z planety dla Gaunta i jego Duchów. Po morderczej, samobójczej wręcz misji, udaje się wiernym Imperatorowi sługom wrócić na łono Imperium. Wydawałoby się, że wrócą w glorii, jako bohaterowie. Nic z tych rzeczy. Gaunt i jego duchy zostają oskarżeni o skażenie Chaosem i niemal skazani na śmierć. Ostatecznie zostają uniewinnieni, ale Gaunt zostaje pozbawiony przywództwa, a Duchy rozpoczynają dalszą służbę już bez swojego dowódcy. Co prawda trafiają na ten sam świat, ale wystarczająco daleko od siebie aby byli odseparowani od Gaunta.

Ta książka pokazuje jak bardzo Gereon zmienił Duchy. Ci, którzy wrócili z tej przeklętej planety, nie mogą się odnaleźć w społeczności. Wszyscy chcieliby wiedzieć, co stało się na tej planecie, a Duchy marzą, aby o tym zapomnieć. Jedno jest pewne – zżyli się ze sobą, ufają tylko sobie i są jeszcze lepsi niż byli.

„ – Myślałem, że Wilder powiedział, że nie możemy atakować – zaoponował Meryn.

– Meryn, skoro wiesz, co powiedział, to po jakiego Fetha ciągle mnie o to pytasz?

– Kompania gotowa, sir – zameldował Feygor.

– Do roboty! – zawołał Rawne. – Kompania, do ataku! Za Imperatora!Za Tanith

– A co z Belladonem? – domagał się Razele.

– Pieprzyć Belladon – odpowiedział Rawne – To sprawa rodzinna.”

Koniec końców decyzje, jakie podejmują, doprowadzają do ocalenia tak wielu, jak tylko możliwe, a ostatni rozkaz pobrzmiewający na planecie wycisnął mi niejedną łzę. Do tej pory gdy o tej scenie pomyślę to mnie ściska w gardle. Ostatecznie Gaunt odzyskuje dowodzenie nad swoimi ludźmi.

Pancerz Pogardy”

W tej części Gaunt, jego Duchy i Imperialne siły wracają na Gereona, aby wyplenić zepsucie i dać planecie wolność. Przynajmniej tak się wszystkim wydaje. Jednak gdy w sprawy miesza się Inkwizycja, nigdy niczego nie można być pewnym. Muszę przyznać, że spodziewałam się trochę czegoś innego. Po dwóch poprzednich tomach, które rozbudzają apetyt na jeszcze więcej walk Gereon nie wydaje się już tak niebezpieczny i groźny. Owszem to nadal planeta zajęta przez Chaos, ale główne siły nieprzyjaciela opuściły ją przed przylotem sił Imperium. Nie oznacza to wcale bezpiecznej wędrówki. , a jej finał sprawił, że otworzył mi się przysłowiowy nóż w kieszeni. Nie tylko mi.

„ – Myślałem, że wy komisarze, jesteście przeszkoleni w odczytywaniu mowy ciała, Faragut – rzekł Welt. – Że wiecie, kiedy możecie prowokować, a kiedy powinniście spuścić z tonu. Czy nie traktuje o tym wasz „Instrument Porządku”?

– Tak, lordzie – odparł Faragut.

– Sądzę, że słabo ci idzie odczytywanie emocji Gaunta, Faragut. Myślę, że od egzekucji dzieliło cię jakieś dwadzieścia sekund. Mam rację, Gaunt?

– Raczej sześćdziesiąt. Ale tak.

– Witaj Gaunt – powiedział Welt. Uśmiechnął się. – Porozmawiajmy”.

Podsumowując

Trylogia Straceńcy to bardzo ciekawa lektura. Jej przeczytanie zajęło mi jakieś dwanaście godzin. Oczywiście nie ciągiem, ale muszę przyznać, że utonęłam w lekturze. Każdą z książek da się czytać osobno, ale razem sprawiają, że wszystko odczuwa się mocniej. Wybory podjęte w dowolnej z nich mają później swoje konsekwencje. I wpływają nie tylko na jednostki, ale na globalne decyzje. Trylogia sprawiła, że niebawem sięgnę po przednie części, a gdy wyjdą następne na pewno też staną one na mojej półce.

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

87 + = 95